Na pstrym koniu

Czołg-pomnik

Studzianki (powiat kozienicki, 10/380) to wieś tak peryferyjna, że do tej pory nie chciało się tam zajechać kamerom Google Street View. Niewiele miałyby tam zresztą do obfotografowania: skrzyżowanie dwóch ulic, przy czym zabudowana jest właściwie tylko jedna. Przy skrzyżowaniu kościółek, poczta dzieląca budynek z GS-em, budynek po dawno zamkniętej szkole, zarośnięta haszczami wieża pożarowa i stojący na postumencie czołg T-34. Niecałych dwustu mieszkańców, słowem: wieś jak tysiące innych.

Jednak jeśli przyjrzymy się bliżej, nic tu nie pasuje.

Sprostowanie: Włoszczowa Północ jednak jest ok

Stacja Włoszczowa Północ

Czy mówi wam coś nazwa „Włoszczowa Północ”? Może już zapomnieliście, ale za „pierwszego PiSu” cały naród żył peronem z kostki bauma wybudowanym za 900 tysięcy złotych (z czego 1/3 dało miasto) w powiatowym (powiat włoszczowski 9/380) miasteczku gdzieś w kieleckim świętokrzyskim. Kabareciarze mieli pole do popisu, swoje ostre pióra ćwiczyli na tym temacie profesor Środa i redaktor Warzecha, a profesor Balcerowicz używał nazwy miejscowości (błędnie ją odmieniając), by przestrzec młodzież przed tą straszną własnością państwową.

Zapraszamy na morenkę

Od pierwszego stycznia 2022, kiedy Bolimów w powiecie skierniewickim odzyskał odebrane przez carat prawa miejskie, jedynym polskim powiatem bez choćby jednego miasta jest powiat suwalski (8/380). Jest też jednocześnie świetnym przykładem na to, że miasta niepotrzebne są do tego, żeby zachwycać przyjezdnych. Przyjezdnych nadal jednak nie tak licznych, jak na sąsiednich Mazurach, więc jeśli ktoś ma ochotę na polodowcowe krajobrazy, moreny i jeziora, za to nie chce się nimi dzielić z tłumami niemieckich emerytów, to Jeleniewo i okolice polecają się na przyszłość.

Sztuka ziemi sieradzkiej

Medal Katyński projektu Szukalskiego (źródło)

Sieradz to miasto, o którym Filip Springer może napisać jeden ze swoich łzawych reportaży o tym jak to ciężko, bo nie ma tramwaju i teatru, a Olga Drenda zrobić w nim parę „duchologicznych” (cokolwiek by to znaczyło) fotek do wrzucenia na funpag. Ale że nie jestem ani Springerem, ani Drendą, a do tego moim serdecznym przyjacielem jest Kuba, największy sieradzki patriota wojenny lokalny, to nie napiszę tu nic ani łzawego, ani duchologicznego. Będzie o ludziach wesołych i konkretnych.

Beskid Niski, ale wariat

Jeśli wierzyć stereotypom (ja zwykle wierzę), przeciętny korposzczur, któremu sprzykrzyła się harówka w korporacji, marzy o rzuceniu tego wszystkiego i wyjeździe w Bieszczady. Jeśli to jednak zrobi, to odkryje, że był właśnie przeciętny, a nie wyjątkowy i za sąsiadów będzie miał głównie inne zmęczone korposzczury z warszawki. Trzeba wykazać się większą wyobraźnią, żeby rzeczywiście uciec od wspomnień o diecie pudełkowej, korkach i ołpenspejsach.

W jednym z ostatnich tekstów zachęcałem do wyjazdu na Pogórze Kaczawskie, jednak jeśli ktoś upiera się przy kierunku południowo-wschodnim, mam kolejną propozycję: Beskid Niski, a konkretnie powiat gorlicki (6/380).

Nie lubicie Novaka, bo jest od was lepszy

Źródło: Sportstiger

O ile w sztuce ktoś, kto buntuje się nieodpowiednio, szybko znika ze scen i nie ma szans na karierę, to do tej pory sport był miejscem, gdzie można było mówić więcej. Ostatecznie nawet jeśli gadasz głupoty, to nadal biegasz tak samo szybko i uderzasz tak samo mocno.

Morze dla aptekarza

Nawet w lipcu przy głównym zejściu na plażę potrafi być luźno

Najbardziej uderzająca jest właśnie ta granica między wąskim, kilometrowym pasem nadmorskim, gdzie zabudowany jest każdy ar i gdzie nawet na piechotę staje się co jakiś czas w korku, a tym co po południowej stronie drogi wojewódzkiej 102.

Cierpienia pięknego Jacka

Prezydent Wrocławia (4/380) może się ostatnimi czasy czuć osaczony. Gdzie nie spojrzy i czego nie zrobi, ktoś zaraz go zaatakuje. Niewdzięczni mieszkańcy wrocławskich TBSów narzekają na podwyżki czynszu oraz przerwy w dostawach ciepłej wody. Pracownicy MOPSu domagają się podwyżek, z kolei roszczeniowi niepełnosprawni nie mogą doczekać się ich wizyty i narzekają, że od miesiąca nikt ich nie umył. A kiedy prezydent z dobrego serca życzy im mniej internetu, a więcej mycia, to oburzają się, nie wiedzieć czemu, wszyscy dookoła.

Dwa Śląski, dwa Zabrza

Pomnik Pstrowskiego Braci Górniczej w Zabrzu

To, że Sosnowiec to nie Śląsk, pewnie wiecie. Jeśli nie: to właśnie się dowiedzieliście. Podobnie jak Dąbrowa Górnicza, Będzin czy Zawiercie. To prawda, ludzie mieszkają tam pod ziemią, tak jak na Śląsku, jedzą węgiel, jak na Śląsku, a na powierzchnię wysyła się tylko najzdolniejszego syna, żeby studiował w Krakowie, tak jak na Śląsku. Ale nie mówi się tam tak jak Bercik, architektura bardziej niż Katowice przypomina Radom, Ostrołękę czy Wilno, no i administracyjnie jest to południowa dzielnica Warszawy. Kontrola paszportowa na moście na Brynicy to już tylko konsekwencja tego faktu.

Polska Bawaria

Grabowski ratusz znajduje się nie na rynku, a w XIX-wiecznym dworku, położonym w parku miejskim

Zanim zamieszkaliśmy we Wleniu, trochę poszwendaliśmy się po Polsce. Na pół roku zahaczyliśmy się też w rodzinnym mieście mojej żony: Grabowie nad Prosną (powiat ostrzeszowski, 2/380).

Chociaż patrząc tylko na liczbę mieszkańców można uznać, że to miasteczka bardzo podobne, nic nie mogłoby być dalsze od prawdy.

O ile we Wleniu już tylko z pięć sklepików, apteka i bar Biały Domek walczą z dominacją Dino, Grabów to miasto, w którym mieszkańcy najwidoczniej nie robią nic innego, tylko wydają pieniądze. Poza trzema dyskontami i sieciową drogerią jest tu sklep komputerowy, cztery apteki, dwa bankomaty, sklepy mięsne, warzywniaki, kilka lokalnych spożywczaków, sklep AGD, kilka monopolowych, piekarnie i trzy całodobowe stacje benzynowe. Jest nawet sala zabaw dla dzieci z basenem kulek, a nawet powiem wielkiego świata, czyli kebab Kleopatra.