PDK

Zahle

Słuchajcie, jaka inba. Wczoraj wylądowałem w Zahle, mieście partnerskim Zabrza, a więc mego rodzinnego grodu. Właściwie to chciałem jechać dalej, do Baalbek, bo miasta partnerskie Zabrza to nie jest jakieś wyjątkowo prestiżowe grono.
Ale że kierowca zaproponował mi, że mogę u niego przespać, a że tu hotele są mega drogie (takie śmierdzące nory zaczynają się od dwóch stów, a normalne to gdzieś trzy-cztery za noc), no to postanowiłem skorzystać i przekimać u naszych dumnych partnerów.
Ten koleś (policjant z zawodu) mówi, że jego kumpel ma urodziny i że wcześniej tam pojedziemy, na co ja bardzo chętnie przystałem. No i siedzimy tam, coś gadamy, jemy granaty i pijemy wino, ja się oczywiście chciałem popisać, że umiem czytać po arabsku. Po co o tym czytaniu wspominam, to potem.
Ten koleś co miał urodziny (bardzo podobny do takiego mojego kolegi Kamila) też mi zaoferował nocleg, ale potem pojechaliśmy na miasto i tak jeździmy, jeździmy, w końcu się okazało, że jeździmy szukać mi miejscówki do spania, bo rodzice i jednego, i drugiego powiedzieli, że chuja sobie ugoszczą, a nie mnie.
A wszystkie hotele (te za trzy stówy) już pozamykane, no choćbym chciał, żadnej opcji. W końcu ten Kamil, mocno roztrzęsiony tym wszystkim mówi, że ma ostatnią opcję: że on kieruje chórem przy kościele i że jest niezamykany na noc pokój gospodarczy koło kaplicy, i że tam mogę, tylko wiadomo: wypad jeszcze przed wschodem. Co było robić, jedziemy na tę wioskę z kaplicą, jeszcze jakoś naokoło, żeby nas sąsiedzi nie widzieli, jak tam wchodzimy xD
W tym czasie chórzysta już prawie zapłakany prosi tylko, żeby jakby co, to nie mówić jego imienia, bo go wywalą z tego chóry, a on to bardzo lubi. Tak więc niech już zostanie na zawsze Kamilem.
Oni poszli (policjant, Kamil i jeszcze jedna dziewczyna), ja się pomodliłem, położyłem i w minutę spałem, a tu WTEM!
Jakoś godzinę później wpada policja i dawaj wszystko, telefon, aparat, nawet musiałem tłumaczyć co to jest krakowski bilet tramwajowy, bo miałem w plecaku, nie mówiąc już o kolejnych zdjęciach plakatów propagandowych Falangi, Hezbollahu i Frontu Wyzwolenia Palestyny, mapie arktyki na pulpicie itepe.
Do tego ten policjant pyta, czy umiem czytać po arabsku i mówi, że on wie, że umiem, więc lepiej, żebym się po dobroci przyznał..
Ja że nie, że może litery, ale słów to nie rozumiem. On się upiera, a potem pyta, jakiej jestem religii, mówię że katolik, a on, że na fejsie moim widział, że nie jestem katolikiem i pokazuje to zdjęcie:

Tu małe wyjaśnienie: Ten koleś na zdjęciu to jakiś ziomek, który postanowił dorobić na życie udawaniem rabina i kiedyś nawet wkręcił jakichś organizatorów tygodnia ekumenizmu, że się brata z imamem i księdzem. Tyle, że tamci byli prawdziwy, a z tym go zaraz jakieś prawdziwe żydy podkablowały, że to zwykły goj, a po hebrajsku duka i do tego z błędami fonetycznymi.
Ale poza tym facet jest ponoć do mnie podobny. Tak twierdzą moi koledzy i kiedyś dla atencji i wygłupów (hehe Rzyd) wrzuciłem jego zdjęcie na profilowe. Chyba to prawda z tym podobieństwem, bo nawet mama się zapytała, czy to na jakiś bal przebierańców.
No ale wracając do tematu: pod ciężarem tych dowodów jedziemy na komisariat, jeszcze na moim Łotsapie policjant znalazł wiadomości z Kałczserferem z Arabii Saudyjskiej, więc tym bardziej nie wiadomo, komu służę. Na komisariacie przesłuchanie, siedzi ich czterech, w tym jeden wybudzony w podkoszulku i gaciach, co wygląda, jakby w ogóle nie kumał, co się dzieje dookoła.
Jeden z nich grzebie coś w telefonie i pokazuje mi jakieś nowe zdjęcia żydów i pyta: a to kto, a to kto? No to mówię, że przecież kurwa to nie z mojego profilu, że to w guglu znalazł. A on: no tak, okej. I pokazuje następne. xD

Nawet już zacząłem myśleć o jednym prostym sposobie, żeby udowodnić moje bycie katolikiem, ale najpierw zacząłem się dopominać telefonu do konsula (a była trzecia w nocy). W końcu jednak do tego policjanta powoli zaczęło docierać, że tu nic nie sztymuje i raczej chujowy byłby ze mnie szpieg z plecakiem 70 litrów oraz aparatem fotograficznym w kaburze na pasku i że chyba rzeczywiście przyjechałem na turystykę.

Powoli zaczynamy coś sobie żartować, on mi daje jabłko i zaczyna mnie uczyć brzydkich słów po arabsku.
W końcu jakoś im się udaje przekonać przez telefon kolesia, że to zdjęcie żyda to takie tylko heheszki kolegów i już mają mnie puścić (to znaczy odwieźć w ogóle do tej skrytki na miotły, bo dopiero 3:30 xD) ale jednak na jakieś oficjalne potwierdzenia czekają. W tym czasie pozwalają mi się położyć na kanapie w komisariacie, ale tam takie spanie to bez szału, bo to już muezzin zaczyna zawodzić, łażą, dopytują, jak się wymawia to moje nazwisko i co to jest Katołicze.
Na szczęście koło piątej już koniec, wszystko się zgadza, zawożą mnie znowu do tej kanciapy (myląc przy okazji drogę) i życzą dobrej nocy. No dzięki. Zwłaszcza, że i tak nie zasnę, tak mocno jestem wkurwiony puentą tej historii.

Jaka to puenta? Sprzedał mnie ten policjant, co zaoferował mi nocleg, jak zobaczył moje konto na fejsie, które mu znalazłem. Dlatego nauka od pana Zuckerberga: na profilowym zawsze tylko wasza twarz. No i JP na 100%

Ten wpis został opublikowany w kategorii Podróże i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz